Garaż dla Mikrusa

Jadąc w niedzielę wsią podkarpacką przypomniałem sobie, że kilkaset metrów od głównej drogi jest dawno nieodwiedzany przeze mnie złom i mimo lekkiego niezadowolenia rodziny (grill u teściów już się palił) skręciłem, a po chwili mogłem przez siatkę (składu pilnował „pies marki wilczur” jak mówią policjanci) obejrzeć sporą górę żelastwa. Wyróżniał się przed nią wagonik wąskotorówki, a właściwie jego połówka,  co dokumentują dwa zdjęcia – słabe bo z daleka. Od razu w mojej głowie zbieracza zakiełkowała myśl, jaki by z niego zrobić użytek, żeby trochę odwlec w czasie jego ostatnią drogę. Taką mam naturę, że wyciągam różne strzępy starych gratów, planując ich restaurację, co czasem dochodzi do skutku. Wąskotorowy mikropociąg to prawie jak mikrosamochód, więc w sam raz dla Mikrusa, którego reanimację przewiduję w najbliższym czasie. Stylowe lokum dla stylowego auta nieporównanie lepsze niż błyszczący kanciasty blaszak, jakich pełno (sam takiego mam, a co). Drugim, praktycznym argumentem za wykorzystaniem wagonu jako garaż jest fakt, że każdy metr kwadratowy powierzchni użytkowej to konkretny roczny haracz na rzecz państwa. Więc (w szkole uczyli, że nie zaczyna się zdania od „więc”) warto rozejrzeć się za garażem mobilnym a’la Drzymała. Kolejny argument jest finansowy – taki wagonik, zabezpieczony, postoi kilkadziesiąt lat albo więcej i kiedyś może odkryje go na mojej działce bogaty pasjonat, który zechce podjąć się restauracji, a mój prawnuk coś zarobi. Ile podobnych sprzętów (przedwojennych) przetrwało tylko dlatego, że po wycofaniu z ruchu zostały zaadaptowane na altanki działkowe? Poszukajcie w sieci, znajdziecie m.in. przedwojenne wagony tramwajowe Lilpop, Herbrand czy Maximum.

Już w domu wyszukałem, że złomowy wagonik to chyba brankard, dość popularny i – strzelam – z lat 50. Decyzja podjęta, w tym tygodniu obejrzę go dokładnie. Gryzie mnie tylko jego waga, wyceniana na tym złomie na 1,5 zł/kg. Jeśli ta połówka waży tonę to ok., a jak więcej? Kiedyś wytargałem stamtąd przednie koło do Ursusa C-45, właściciel patrzył na mnie podejrzliwie, że wyciągam taaaki skarb i za nic nie chciał policzyć inaczej niż z oponą. Trudno, wziąłem i tak.

Mam Mikrusa i szukam dla niego garażu. To logiczne. Guru majsterkowania Adam Słodowy najpierw zbudował garaż, a później pomyślał, że trzeba by do niego dorobić samochód. To z kolei bardziej twórcze. Z rur instalacyjnych zrobił konstrukcję nośną, z rozciętych rur kominowych pozyskał materiał na blachy nadwozia, ze starej wersalki siedzenia, a tapicerkę drzwi wykonał z tektury. To się nazywa pomysłowość i rozmach. Ważnie dla niniejszej opowiastki jest to, że w trakcie budowy samochodu okazało się, że auto nie zmieści się w garażu i trzeba je skrócić, co odbyło się kosztem tylnego bagażnika. Żeby nie powtórzyć błędu mistrza Adama, muszę dokładnie pomierzyć wagonik, wymiary Mikrusa znam na pamięć. Mam nadzieję, że zdążę przed palnikiem i relację przedstawię wkrótce.

garaz2

Wagonik widziany za płotu

garaz1

Właściwie to „większa połowa” wagonu, reszta już została odcięta

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *