Część I – “Początki”
Mikrus MR-300 – polski samochód osobowy o bardzo uproszczonej budowie produkowany w latach 1957-1960 przez WSK Mielec (nadwozie) we współpracy z WSK Rzeszów (silnik). Wyprodukowano 1728 sztuk.
Moja przygoda z Mikrusem MR-300 rozpoczęła się w 2006 roku, na wiosnę, gdy jak co weekend pokonywałem trasę dzielącą Kraków i mój ulubiony Beskid Wyspowy. Tuż za Dobczycami, w małej miejscowości Czasław, przy głównej drodze, stał zaparkowany Mikrus. Właściwie wtedy nie wiedziałem jeszcze, że jest to Mikrus… A więc: stało zaparkowane małe, bardzo zgrabne autko, które od razu przypadło mi do gustu. Mój tata, od zawsze miłośnik zabytkowej motoryzacji, od razu wytłumaczył mi co to za pojazd. Zatrzymaliśmy się tylko na chwilkę, ponieważ właścicieli posesji, na której znajdował się ów Mikrus, nie było. Przez płot odczytaliśmy tylko rozmoczoną przez deszcz kartkę naklejoną na przedniej szybie: „Mikrus – sprzedam”. Co ciekawe na kartce nie było żadnego numeru telefonu… Musieliśmy więc wrócić kiedy indziej, z nadzieją, że kiedyś spotkamy właścicieli. Podczas drugiej wizyty, na którą zaprosiliśmy znajomego blacharza, mieliśmy więcej szczęścia. Udało się Mikrusa dokładnie obejrzeć i obfotografować. Zaczęliśmy dyskutować czy zakup ma sens…
Zanim jednak napiszę jaką decyzję podjęliśmy, podzielę się wspomnieniem, o czym myślałem przez cały ten tydzień, który dzielił obie wizyty w ogrodzie, gdzie stał Mikrus. Po powrocie do domu po pierwszym w życiu spotkaniu z mieleckim mikrosamochodem, od razu zacząłem szukać informacji na jego temat. I… napotkałem nie lada problem! Okazało się bowiem, że w Internecie nie istnieje żadna strona internetowa z prawdziwego zdarzenia poświęcona Mikrusowi! Owszem, na kilku różnych stronach o szeroko pojętej motoryzacji zabytkowej oraz o samochodach PRL udało się znaleźć pojedyncze, krótkie notatki o Mikrusie. Wszystkie właściwie brzmiały tak samo: Mikrus MR-300 – polski samochód osobowy o bardzo uproszczonej budowie produkowany w latach 1957-1960 przez WSK Mielec (nadwozie) we współpracy z WSK Rzeszów (silnik). Wyprodukowano 1728 sztuk (źródło: Wikipedia). Fakt, niektóre informacje były bardziej rozbudowane, jednak żadna nie wykraczała poza zestaw „standardowych”, często powtarzanych w Internecie faktów. W ciągu pierwszego tygodnia fascynacji Mikrusem udało się znaleźć kilkadziesiąt różnych fotografii, kilka wycinków prasowych oraz kilka miejsc w sieci, które kiedyś tętniły „mikrusowym” życiem. Znacznie później trafiłem na Forum Motoryzacji Polskiej, gdzie dla miłośników Mikrusa stworzono specjalny dział poświęcony temu samochodowi. Zresztą istnieje on aż do dzisiaj… choć raczej w formie uśpionego zombie. Do Forum Motoryzacji Polskiej jeszcze wrócę, bo darzę to forum dużą sympatią oraz wiele „mikrusowych” historii rozpoczęło się właśnie tam.
Gdy zbliżał się termin wyjazdu do Czasławia byłem już bogatszy o pewną bardzo ograniczoną wiedzę o Mikrusie. Co udało się dowiedzieć w ciągu tych kilku dni poszukiwań? Przede wszystkim zapamiętałem magiczną liczbę 1728 sztuk, która w porównaniu z pół milionową produkcją Syreny oraz 250 tysiącami wytworzonych Warszaw wydawała się, zresztą zgodnie z prawdą, znikomo mała. Wbiło mi się do głowy, że każdy, ale to każdy Mikrus, bez względu na stan zachowania, to unikat. Powiem więcej: unikat na skalę światową, bowiem pośród kilkudziesięciu odnalezionych fotografii Mikrusa było kilka niebiesko-białego egzemplarza z Chicago…
Wracając do pytania, czy zakup Mikrusa odnalezionego w Czasławiu ma sens… Należy pamiętać, że był to 2006 rok, czyli miałem wtedy niewiele ponad 20 lat i był to mój pierwszy zabytkowy samochód, który oglądałem pod kątem kupna. Jednym słowem, chciałem go za wszelką cenę kupić, nie zważałem wtedy na jego stan, na cenę, na brak niektórych części, ani na jego oryginalność, o której nic wtedy nie wiedziałem. Nie przeraził mnie wtedy nawet brak przednich foteli, a widok napompowanych wszystkich czterech kół utwierdził mnie w przekonaniu, że Mikrusa kupić trzeba. Okazało się, że właściciel mieszka w Krakowie niemalże na tej samej ulicy co ja, a Mikrusa jedynie „garażuje” u znajomych w Czasławiu. W ciągu kilku dni udało się z nim spotkać i spisać umowę, czyli formalnie stałem się właścicielem Mikrusa MR-300. Pozostało jeszcze jedynie odebrać go z Czasławia i przewieźć do wcześniej przygotowanego garażu w Krakowie.
Stan samochodu w momencie oględzin blacharz ocenił na kiepski, ale twierdził, że nie jest on całkiem beznadziejny – jednym słowem Mikrus, jego zdaniem, nadawał się do remontu. Wstępne, całkowite koszty remontu, oszacowaliśmy na około 10 tysięcy złotych… Kwota ta była wtedy być w naszym zasięgu. Według pierwszych deklaracji, remont nie powinien trwać dłużej niż kilka miesięcy… maksymalnie pół roku.
Nie wypada nie napisać czegoś o samym kupionym Mikrusie, choć wygląd tego egzemplarza najlepiej widać na fotografiach, wykonanych w dniu zakupu (opublikujemy je w kolejnej części naszej opowieści, dzisiaj tylko dwa zdjęcia na zachętę).
W pierwszych dniach po zakupie kontynuowałem ze zdwojoną siłą poszukiwania wszelkich informacji na temat Mikrusa. Szukałem dosłownie wszystkiego: artykułów, danych technicznych, opisów, kontaktów z innymi właścicielami, a przede wszystkich fotografii, które miały służyć jako podstawowa pomoc przy renowacji posiadanego mikrosamochodu. Właśnie wtedy, dosłownie tuż po odstawieniu Mikrusa do garażu, udało się kupić pierwszą książeczkę, w której było zdjęcie oraz krótki opis Mikrusa. Do dzisiaj pozycję tą traktuję z wyróżnieniem i z sentymentem. Jak się później okazało, był to pierwszy zakup, który zapoczątkował moją kilkusetelementową kolekcję „mikrusowych” pamiątek.
Książeczka jest o tyle ciekawa, że zawiera krótkie opisy wielu mikrosamochodów, a dodatkowo jej okładkę zdobi rysunek właśnie Mikrusa, który był także zaprezentowany na stronach 112 i 113. Krótki opis Mikrusa podzielony został na kilka części: silnik, napęd, podwozie, nadwozie, dane ogólne i dane eksploatacyjne, a ilustracją dołączoną do opisu jest rysunek Mikrusa. Jakiś czas po zakupie tej książeczki, gdy zacząłem znać i rozpoznawać cechy charakterystyczne samochodów z różnych etapów produkcji, zorientowałem się, że jest to prototyp Mikrusa! Na początku nie miałem o tym pojęcia. Owszem, dziwił mnie brak ozdoby na masce samochodu oraz nieco inne wykończenie wlotów powietrza, ale wtedy myślałem, że tak po prostu ma być.
Nie pamiętam dokładnie co było moim drugim „mikrusowym” zakupem. Najprawdopodobniej było to stare wydanie popularnej książki pt. „Polskie konstrukcje motoryzacyjne 1947-1960” Andrzeja Zielińskiego, z którego dowiedziałem się o Mikrusie kabriolecie i wersji pick-up. Później kupowałem dosłownie wszystko, gdzie było choćby słowo o Mikrusie: „Kochajmy stare gruchoty” Aleksandra Rostockiego z 1977 roku, „Rzeszowskie ulice, rynek i różne sprawy” Marka Czarnoty, kilka różnych encyklopedii o samochodach zabytkowych, podręczniki kierowcy z lat 60. oraz wiele innych przeróżnych publikacji książkowych wspominających o Mikrusie. Nie mogłem wtedy przypuszczać, że krótki tekst o Mikrusie A. Rostockiego tak przypadnie mi kiedyś do gustu, że jego fragment umieszczony zostanie we wstępie książki o Mikrusie, którą napiszę kilka lat później…
Od momentu zakupu Mikrusa, moja fascynacja tym samochodem rozwijała się dwutorowo. Z jednej strony kompletowałem brakujące części do posiadanego egzemplarza jednocześnie przygotowując się do remontu, a z drugiej kolekcjonowałem wszystko co z Mikrusem miało choćby najmniejszy związek. W zależności od możliwości finansowych w różnych okresach albo bardziej skupiałem się na poszukiwaniach brakujących detali, albo czas poświęcałem na zgłębienie jego historii.
cdn.
Prosze o pomoc potrzebuje regulator napięcia do gogomobila lu b jaki może być zamiennik
Jeżeli to ma być część do Goggo, to sugeruję zapytać tutaj: https://goggomobil.com/. Ja tam czasem kupuję części i mają bardzo dużo części do Goggo, nowych.