„Na dworzu pod jabłonką” – historia Mikrusa Stanisława Klamżyńskiego

Stanisław Klamżyński to jedyny użytkownik Mikrusa z lat 60., z którym jestem na „ty”. Mimo dużej różnicy wieku. Bo prawda jest taka, że gdy w latach 60. on kierował Mikrusem, mnie nie było nawet na świecie. Znamy się od niedawna i nie jesteśmy też w żaden sposób spokrewnieni. Po prostu poznaliśmy się w Internecie, co bardzo wiele tłumaczy i sankcjonuje mało formalny sposób komunikacji.

– Możemy zwracać się do siebie po imieniu, prawda? – pyta mnie w jednej z pierwszych wiadomości Stanisław Klamżyński. – W Internecie to jest chyba podstawowa zasada. Wszyscy, i starzy, i młodzi są na „ty”.

To był początek dłuższej wymiany wiadomości, która, ze względu na szybkość odpowiedzi, zbliżona była bardziej do rozmowy na czacie, niż wymiany wiadomości e-mail… Po wykreśleniu moich pytań reszta tekstu ułożyła się w kolejną „mikrusową” historię. Oto ona.

– Mikrusa kupiliśmy w czasie wakacji w 1964 roku od jakiejś pani magister farmacji. Właścicielem autka stał się mój brat. Mniej więcej w tym samym czasie ukończyłem Technikum Samochodowe, więc mogłem doskonalić swoją fachowość, bo nasze autko wymagało częstych napraw. Jeździliśmy nim głównie w mieście, ale było też kilka wypadów po województwie. Mam kilka fotek, są w nie najlepszej jakości, ale to są zdjęcia sprzed pięćdziesięciu lat. Tylko tyle się uchowało, ale nie szkodzi, ważne, że została jakakolwiek pamiątka. Mój brat ma na imię Olgierd – on głównie jeździł, a ja bardziej naprawiałem Mikrusa z racji zawodu. Wyjeżdżaliśmy we dwójkę na wycieczki po naszym województwie, nad morze albo nad jezioro. Na zdjęciach widać domek kempingowy, to mogło być Międzywodzie, Dziwnów, Wisełka… Pojechaliśmy wtedy odwiedzić naszego najstarszego brata Bohdana z Wrocławia, który był na wczasach z rodziną.

img241

Bratanek Stanisława Klamżyńskiego w Mikrusie.

img244 Correction

Stanisław Klamżyński i jego pies Bari, gdzieś na kempingu.

img566

Stanisław Klamżyński za kierownicą Mikrusa.

img506

Rodzina Stanisława Klamżyńskiego i piec Bari przy Mikrusie.

Kupiony Mikrus  miał mały przebieg, a więc był dość sprawny. Jeździło się fajnie dopóki nie wybiły się tulejki ślizgowe na przegubach półosiek. Jazda po kocich łbach była bez wątpienia jedną z przyczyn tych awarii. Mieliśmy kilka kompletów tulejek i co jakiś czas wymieniałem je na nowe. W między czasie też konieczna była wymiana amortyzatorów. Później dokonałem modernizacji przegubów i zamiast plastikowych tulejek wstawiłem łożyska igiełkowe. Mieliśmy kłopoty z linką sprzęgła. W końcu zamiast linki zamontowaliśmy stalowy drut i było po kłopocie. Nie mieliśmy garażu, a więc wszystkie naprawy wykonywałem na dworzu pod jabłonką. W tym celu wykopałem w ziemi mały kanał, wchodziłem do niego, wciągałem autko nad siebie i robiłem co trzeba.

Robiliśmy też testy, żeby uzyskać wyższą moc silnika. W tym celu eksperymentowałem zmieniając kąt ustawienia zapłonu. Testowaliśmy go też bez tłumików na pustkowiu poza miastem. Hałas był okropny, ale mocy nie przybyło. Mikrusem jeździliśmy chyba ze trzy lata. Pozbyliśmy się autka w momencie uszkodzenia prądorozrusznika i już ktoś inny martwił się jak go naprawić. To tyle jeżeli chodzi o eksploatację naszego pierwszego autka. W tych czasach mieć jakiekolwiek samochód, to była wielka atrakcja, chociaż Mikrus powodował też często ironiczne uśmieszki… Choć gdy o tym dzisiaj pomyślę, to za tymi uśmieszkami na pewno ukryta była zazdrość.

Lubię wspominać tamte czasy. W pamięci utkwił mi jeszcze pies Bari, który wyczuwał brata wracającego z pracy jeszcze gdy był kilka kilometrów od domu. Biegał, podskakiwał i szczekał z radości, że pan wraca. Nie wiem skąd wiedział, że brat nadjeżdża, czy po zapachu, czy po głośnej i charakterystycznej pracy silnika, ale nigdy się nie pomylił.

Stanisław Klamżyński doczekał się niedawno szczególnego przywileju. Skończył 70 lat i w związku z tym może korzystać za darmo z komunikacji miejskiej. Bardzo cieszy go ta możliwość, mimo że wciąż posiada i używa kupionego w 1999 roku Fiata Uno. Jednak Mikrus MR-300 może czuć się niezagrożony. W kategorii ulubionych aut siedemdziesięciolatka wciąż zajmuje dumnie pierwsze miejsce.

img242 Correction

Pamiątkowa fotografia z Mikrusem.

img243 Correction

Pamiątkowa fotografia z Mikrusem. Kolejne ujęcie.

 

img246

Gdzieś na polskim morzem.

img387

I kolejne pamiątkowe ujęcie z Mikrusem.

 

img567

Brat Stanisława Klamżyńskiego za kierownicą Mikrusa.

Serdecznie dziękuję Stanisława Klamżyńskiemu za udostępnienie fotografii oraz opowiedzianą historię o Mikrusie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *