Zajmując się od 2006 roku tematem Mikrusa, nurkując w archiwach, przepytując konstruktorów, użytkowników byłych i obecnych, przetrząsając czasopisma, śledząc aukcje i grupy internetowe w poszukiwaniu starych zdjęć, dokumentów, części, wydaje się, że element zaskoczenia mamy w tym obszarze za sobą. Tymczasem dzisiaj administrator facebookowej grupy Fiat 682 RN https://www.facebook.com/groups/3959773674075370 Anton Art wyciągnął ze swojej skarbnicy nieznanych fotografii motoryzacyjnych niebywały rarytas – Mikrusa amfibię! Owszem, znane są samonośne (czy raczej samopływające) pontony, z wykorzystaniem karoserii Mikrusa, tworzone czy raczej improwizowane współcześnie na augustowskie Mistrzostwa w Pływaniu na Byle Czym, ale autentyczna amfibia z epoki to nie lada sensacja.
O fotografii wiadomo niewiele, jedynie tyle, że wykonano ją w Zielonej Górze w latach 70. Autor zdjęcia nie jest znany. A kto miał tyle fantazji żeby zbudować pływającego Mikrusa? I co pchnęło go do realizacji takiego pomysłu? Wyobrażam sobie, że twórca tego niebanalnego pojazdu miał plus minus 30 lat. Wcześniej zwykle nie ma się pieniędzy na kupno samochodu (pamiętajmy, mówimy o latach 70.), a po czterdziestce już w myśleniu dominuje podejście racjonalne i statecznemu ojcu rodziny nie w głowie takie szczeniackie eksperymenty, zresztą co by sąsiedzi powiedzieli. Czterdziestolatek w PRL-u to już mężczyzna na wskroś poważny i w garniturze, pamiętam ówczesne pokolenie moich rodziców, takie właśnie było i już. Załóżmy więc że jesteśmy w roku 1970 i nasz trzydziestolatek (nazwijmy go Tomkiem) okazyjnie kupił Mikrusa, który wówczas nie miał już wielkiej wartości jako pojazd użytkowy. Nie – nie możemy być w roku 1970. Na zdjęciu jest Polski Fiat 126p, którego zaczęto produkować w czerwcu 1973, a nie powinniśmy zakładać, że nówka sztuka ot tak stoi pod blokiem, raczej byłaby schowana w garażu lub przynajmniej nakryta pokrowcem, żeby nie kusić złodzieja. Mamy więc najwcześniej rok 1974 lub 75 i to przybliżenie musi nam wystarczyć, bo ani Syrena 104 ani międzymiastowy San H100A nie zawężą naszego horyzontu czasowego. Za to możemy przyjąć że marzeniem Tomka, od kiedy jako dwudziestolatek przeczytał „Wyspę Złoczyńców” Zbigniewa Nienackiego (pierwsze wydanie było w 1964 roku), a następnie chłonął kolejne tomy cyklu o Panu Samochodziku, było zbudowanie samochodu amfibii na wzór książkowego wehikułu. Przypomnijmy że wytwór literackiej wyobraźni pisarza to podwozie Ferrari 410 Superamerica, obudowane amatorskim nadwoziem, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, nienachalnej urody. Na taką konfigurację Tomek nie ma szans, więc rozgląda się za czymś w ramach swojego budżetu. I trafia się Mikrus. Autko w sam raz do przeróbki na amfibię – lekkie nadwozie w postaci „wydmuszki” z silnikiem z tyłu, relatywnie proste do przeróbki, którą Tomek wykonuje w garażu kolegi. Sam garażu nie posiada, bo żeby mieć garaż trzeba najpierw mieć samochód, zarejestrowany na siebie, i ustawić się w kolejce oczekujących. Tomek owszem, samochód – czyli Mikrusa – już ma, ale nie w głowie mu czekanie na własny garaż, aż takiego luksusu nie potrzebuje. Nocami, wraz z kolegą, przerabia swój pojazd na kabriolet i wzorem literackiego pierwowzoru montuje brezentowy dach, co ma też praktyczne znaczenie w razie konieczności ewakuacji, gdyby amfibia okazała się nieszczelna. Ponieważ Mikrus jest od dołu mało opływowy i stawiałby duży opór wodzie, postanawia posadowić go na laminatowej łódce wędkarskiej z przyciętymi burtami. Wyprowadzenie napędu i sterowania na koła jezdne to fraszka – sprowadza się do uszczelnienia wału kierownicy i półosi w miejscach gdzie przechodzą przez dno łódki. Jeszcze przeniesienie zawiasów drzwi ze słupka B na słupek A, żeby w razie przypadkowego otwarcia nie nabrał od razu wody. Całość spasować i pomalować z pomocą odkurzacza Zelmera i pistoletu z dokręcanym od spodu słoikiem (czy ktoś z Czytelników zna taki patent?) Teraz już tylko próba na wodzie czy na pewno wszystko szczelne. Zaraz! A jak to pływa? Jak wyprowadzono napęd na śrubę i jak się ją uruchamia? O to trzeba by zapytać Tomka osobiście. I przy pewnej dozie szczęścia jest to wykonalne. Tomek ma dzisiaj około 80 lat i jeśli doczekał tego wieku to jest duża szansa, że ciągle mieszka w tym bloku, a jeśli nie to zapewne mieszka tam ktoś, kto go pamięta, bo tak nietypowy pojazd jak amatorska amfibia został zakodowany w głowie przez każdego, szczególnie że tłoku na parkingu wówczas nie było. Wystarczy więc tylko ustalić lokalizację miejsca wykonania zdjęcia i przejść się po klatkach (no tak, domofony i powszechna nieufność XXI wieku trochę to utrudnią) albo popytać starszych ludzi na ławeczkach przed blokiem. Plan już jest, jedynie do Zielonej Góry mam daleko. Na początek GoogleMapps, siatka zarejestrowanych ulic jest gęsta i może akurat złapało ten blok, wybudowany na lekko pochyłym terenie, co widać po okienkach piwnicznych. A może ktoś z Czytelników rozszyfruje lokalizację i pomoże odkryć historię tego fascynującego epizodu polskiego mikrosamochodu? Tak niebanalny temat nie trafia się często i zdecydowanie warto go podjąć.
@Anton Art – serdeczne podziękowania za upublicznienie fotografii Mikrusa-amfibii.
Link do źródła zdjęcia: https://www.facebook.com/groups/3959773674075370