Mikrus na rajdzie w Uwielinach

Jednodniowa impreza pod nazwą „Uwieliny z Klasykami” odbyła się w sobotę 20 maja już po raz drugi, po premierze w ubiegłym roku. Zgromadziła rekordową liczbę uczestników, co było zaskoczeniem dla samego organizatora, jako że nie wymagano bezwzględnie wcześniejszej rejestracji i można było zapisać się bezpośrednio przed rozpoczęciem rajdu, z czego przy pięknej pogodzie wielu skorzystało. „Uwieliny” będące w założeniu lokalnym wydarzeniem (bardzo zresztą urozmaiconym), zawdzięczają swoją popularność inwencji i twórczym pomysłom organizatora – Radka Brzozowskiego, który na co dzień pracuje w branży filmowej i prowadzi muzeum klasycznej motoryzacji (można je znaleźć na radekbrzozowski.pl oraz na Facebooku). Konkurencje rajdowe są niebanalne, trasa z lokalnymi ciekawostkami, których wyszukiwanie sprawia sporą frajdę (taki na przykład Łoś w Łosiu, o którego istnieniu niewielu ma świadomość), a na koniec można jeszcze wziąć udział w wycieczce zabytkowym autobusem.

W tym roku Radek pożyczył mi na rajd nie byle jaki pojazd czyli świetnie odrestaurowanego Mikrusa, którego fani motoryzacji znają m.in. z klimatycznej sesji fotograficznej w Classicauto, wykonanej krótko po jego kompleksowym remoncie. Pilotem rajdowym i moją partnerką w imprezie też był nie byle kto, bo pani Bożenna Kwiatkowska-Słodowy, która swoje doświadczenie w nawigacji zdobyła pilotując sławnego męża (Adama Słodowego nie trzeba nikomu przedstawiać) w licznych wspólnych podróżach. Team rajdowy był więc pierwszej klasy i tylko patrzeć jak zajmiemy pierwsze miejsce.

Ale Mikrusem nie da się zająć pierwszego miejsca, albo inaczej – historia nie odnotowała jeszcze takiego przypadku, jeśli startuje on z innymi samochodami. Zdumiewająco niewielka prędkość pojazdu (30-40 km/h), przygody po drodze (na przykład zatrzymanie przez przestraszonego pana na skuterze, który koniecznie musiał nam przekazać informację że tylne koło chodzi na boki i może odpaść) oraz wysokie spalanie („zapowietrzony” zbiornik na trasie mimo wystarczającej ilości paliwa na starcie) spowodowały, że finalnie wróciliśmy na lawecie. Zabawa jednak była przednia i wrażenia z jazdy absolutnie nie do powtórzenia w innym samochodzie. I nawet zostaliśmy uhonorowani nagrodą dla najlepszego kierowcy, co prawda z komentarzem, że to dla „najlepszego kierowcy-pechowca”, z powody tej lawety właśnie, ale zawsze to cieszy.

Czy warto jechać na rajd Mikrusem? Zdecydowanie tak! Podróż w czasie gwarantowana, reakcje postronnych ludzi niewspółmiernie większe niż na inne normalno gabarytowe pojazdy, można zatrzymać się na środku skrzyżowania i nie ma obawy że ktoś zatrąbi czy się zdenerwuje – wszyscy patrzą z życzliwym zainteresowaniem i chcą pomóc jeśli trzeba. Samo autko prowadzi się znakomicie, wnętrze jest śliczne (pamiętajmy, że jechaliśmy doskonale odrestaurowanym egzemplarzem) i całość przygody mikrusowej wypada naprawdę wspaniale! Szukajcie więc Mikrusów, które jeszcze pozostały i szykujcie na kolejne imprezy dla klasyków. Fantastyczne byłoby spotkać drugie takie autko na rajdzie i powalczyć w jednej klasie, co mam nadzieję za jakiś czas nastąpi, jako że wiele Mikrusów jest aktualnie w trakcie przywracania do sprawności.

Autorzy zdjęć: Mieczysław Płocica, Radek Brzozowski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  1 comment for “Mikrus na rajdzie w Uwielinach

  1. Andrzej Stryszowski Kraków
    19 sierpnia 2023 o 07:45

    Proszę o kontakt telefoniczny, potrzebuję porad odnośnie układu hamulcowego cylinderków,pompy hamulcowej, tłumików.
    Niestety nie mogę znaleźć reperaturek do tych elementów.
    Będę wdzięczny za poradę.
    Pozdrawiam Andrzej.
    Tel.501810085

Skomentuj Andrzej Stryszowski Kraków Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *