Historia Mikrusów Bartosza i Piotra Winiarskich – Część III – “Lepiej mieć dwa niż jednego”

Część III – “Lepiej mieć dwa niż jednego”

Do ślubu, który odbył się w czerwcu 2007 roku, tuż po moim powrocie z zagranicy, pojechałem piękną Syreną 105. Założone przeze mnie terminy okazały się nierealne… Być może gdybym był na miejscu, gdybym dysponował większą ilością środków, gdyby było ciut więcej czasu, gdyby, gdyby…

Momentem przełomowym był zakup drugiego Mikrusa. Taką decyzję podjęliśmy właściwie z dwóch powodów. Po pierwsze, okazało się, że stan „czasławskiego” Mikrusa nie jest wcale taki „nie najgorszy” jak się w pierwszej chwili wydawało. Drugi powód to brak części koniecznych do remontu. Okazało się, że dużo łatwiej kupić drugi samochód, niż odnaleźć pojedyncze części. Ogłoszenie znalazłem w internecie, długo się nie namyślając, zdecydowałem się na zakup. Za Mikrusa zapłaciłem około 3 tysięcy złotych, była to kwota około trzy razy większa, niż wartość pierwszego nabytego egzemplarza. Był on też w dużo lepszym stanie. Pod koniec 2006 roku byłem już więc posiadaczem dwóch Mikrusów MR-300. Ten pierwszy potocznie nazywany jest przez nas „Mikrusem z Czasławia”, ten drugi, o numerze MR1-1529, to „Mikrus z Legionowa”.

Archiwalne zdjęcie Mikrusa z ogłoszenia internetowego – zostawiłem je sobie na pamiątkę, z sentymentu.

Drugie ujęcie, także z ogłoszenia. Wtedy wydawało mi się, że Mikrus jest kompletny, ma tylne i przednie światła i że remont będzie prosty, szybki i tani.

Dlaczego zakup tego Mikrusa był przełomem? Powód był bardzo prosty, w moim garażu nie było miejsca na drugi samochód, pojechał on więc prosto do zakładu blacharskiego, w którym planowaliśmy przeprowadzić remont. Zakup tego samochodu oraz początek remontu zbiegł się także z przygotowaniami do ślubu, mojego ślubu. Wymarzyłem sobie, że do własnego ślubu pojadę świeżo wyremontowanych Mikrusem! Decyzja była prosta i szybka: zaczynamy remont! Do ślubu zostało około 10 miesięcy… Wydawało mi się wtedy, że jest to realny termin. W przekonaniu utwierdzał nas zaprzyjaźniony blacharz, który w błyskawicznym tempie rozebrał samochód „do ostatniej śrubki”… Jednym słowem remont ruszył pełną parą!

Pierwsze miesiące remontu były bardzo obiecujące. Bardzo duże tempo pracy, spora ilość zaangażowanych specjalistów, duże zaangażowanie finansowe mojego taty i moje robiły swoje.

Po około czterech miesiącach wytężonej pracy wyjechałem na studia za granicę. Oczywiście zostawiłem wszystkie konieczne części, bogaty zestaw instrukcji remontowych i wyjechałem z Polski. Byłem tak bardzo zaangażowany w remont, że było mi naprawdę bardzo ciężko przerwać osobiste koordynowanie remontu, tym bardziej, że do ślubu pozostało niewiele ponad 6 miesięcy… Gdy tylko wyjechałem na studia, to całkiem straciłem kontakt z remontem. Trudno było „zdalnie” śledzić postępy, a właściwie jedyna pomoc, jaką mogłem zaoferować, to poszukiwanie części i kontaktów do specjalistów. Dzięki temu, że studiowałem na uczelni technicznej, dostęp do wszelkiego typu usług telekomunikacyjnych był świetny. W ten sposób, głównie telefonicznie i poprzez pocztę elektroniczną, udało mi się dotrzeć do wielu ciekawych osób oraz kupić praktycznie wszystkie brakujące części. W tym okresie kupiłem kilka unikalnych części, między innymi fabrycznie nowy komplet czterech zderzaków, cztery nigdy nie używane przednie lampy z białymi plastikowymi kloszami, dużą ilość nowych części do silnika: kartery, kilka tłoków, kompletny korbowód, prędkościomierz, przednie lampy, a także wiele innych trudnych do kupienia części. Najbardziej cieszyły mnie nowe i kompletne przednie lampy. Mowa tutaj nie o kierunkowskazach montowanych także w pierwszych modelach Syren i Warszaw, które stosowano także w Mikrusie na początku produkcji, bo z zakupem tej wersji oświetlenia nie ma większych problemów, mnie udało się kupić światła stosowane w Mikrusach o numerach seryjnych wyższych niż 600. Co prawda wcześniej zamówiłem zestaw do tłoczenia chromowanych ramek oraz udało się kupić klosze o podobnym wyglądzie, ale zdobycie oryginału dało mi ogromną satysfakcję. Warto zwrócić uwagę, że jest to jedna z najrzadszych części do Mikrusa. Według mojej wiedzy zachowało się do tej pory tylko kilkanaście egzemplarzy takich kloszy, w moim posiadaniu są aż cztery sztuki wraz z oryginalnymi metkami.

Oryginalna metka, WSK Mielec, Lampa przednia plastikowa, cena 105 zł

Jedynym minusem wyjazdu za granicę okazał się brak możliwości osobistego „pospieszania” wszystkich osób zaangażowanych w remont. Początkowo wydawało mi się, że mimo mojej nieobecności tempo prac zostanie utrzymane, jednak z czasem dowiadywałem się o pojawiających się różnych opóźnieniach. Najpierw były to kilkudniowe przesunięcia terminów, potem okazywało się, że ulegały one wydłużeniu do tygodnia, potem dwóch… W końcu okazało się, że nie mamy najmniejszych szans zdążyć przed moim ślubem. Trudno.

Mój optymizm i zapał został skonfrontowany z możliwościami, które niestety były ograniczone. Nie było mnie na miejscu, nie mogłem samemu dopilnować wszystkich zleconych prac. Dodatkowo, było to moje pierwsze remontowane auta, nie miałem wtedy pojęcia, że remont samochodu to taki czasochłonny proces, że trudno jest znaleźć fachowców, którzy z sercem poświęcili się regeneracji poszczególnych detali, że dostęp do niektórych materiałów jest bardzo trudny oraz że w niektórych zakładach obowiązują bardzo długie terminy realizacji zleceń…

Do ślubu, który odbył się w czerwcu 2007 roku, tuż po moim powrocie z zagranicy, pojechałem piękną Syreną 105. Założone przeze mnie terminy okazały się nierealne… Być może gdybym był na miejscu, gdybym dysponował większą ilością środków, gdyby było ciut więcej czasu, gdyby, gdyby…

W tym miejscu chciałbym jeszcze na chwilkę wrócić do mojego pobytu za granicą. Wspomniałem już, że sprawy „mikrusowe” w tym okresie załatwiałem głównie poprzez Internet i telefon. Okazało się, że właśnie Internet, który początkowo wydawał mi się pozbawiony bardziej szczegółowych informacji o Mikrusie, stał się moim głównym źródłem informacji i kontaktów. Oczywiście wymagało to czasu oraz bardzo dokładnych i czasochłonnych poszukiwań. Najbardziej pomocne okazało się Forum Polskiej Motoryzacji, do którego dołączyłem 2 października 2006 roku. Na forum tym poświęcono cały odrębny dział właśnie Mikrusowi. Spotkałem tam wiele ciekawych osób, które z wielką chęcią brały udział w dyskusjach na temat oryginalności elementów oraz udzielały porad związanych z remontem Mikrusa. „Mikrusowej” części forum udało się przetrwać aż do dzisiaj, mimo czasami mniejszego zainteresowania dyskusjami o mieleckim pojeździe. Stało się tak zapewne dlatego, że forum skupia miłośników wszystkich polskich pojazdów. Inne, czysto „mikrusowe” fora po jakimś czasie znikały z powodu braku aktywności użytkowników.

W następnych odcinkach, opublikujemy obszerną galerię ze zdjęciami zakupionego Mikrusa, a także z jego skróconą historią.

cdn.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *