Część IV – Fotografie Mikrusa z Legionowa
Mikrus, w takim stanie jak go kupiliśmy. Warto tutaj wspomnieć o kluczykach, z którymi mieliśmy nie miłą przygodę. Kluczyki na czas transportu zostawiliśmy w stacyjce. Trasa z Legionowa do Krakowa łatwa nie była. Dłużyła się nam bardzo, tym bardziej, że jechaliśmy jeszcze przez Bochnię, gdzie zostawiliśmy Mikrusa. Kilka dni później okazało się, że kluczyków w stacyjce nie ma. Przeszukaliśmy absolutnie wszystkie możliwe miejsca, kieszenie, byliśmy nawet w miejscach, gdzie ściągaliśmy auto z lawety i przeszukaliśmy okoliczne trawniki. Kluczyki zniknęły. Trudno było się nam z tym pogodzić, ale nie było wyjścia. Po dwóch czy trzech miesiącach, w czasie rozbierania Mikrusa, kluczyki się znalazły! Najwidoczniej w czasie jazdy na lawecie wypadły ze stacyjki i ukryły się w szczelinie pomiędzy karoserią a gumową obudową kanału. Ale była radość 🙂 Wtedy też obfotografowałem te kluczyki, zrobiłem skany w dużej rozdzielczości z myślą o tym, że jak kiedyś zgubię je ponownie, to będę miał materiały, dzięki którym będzie je łatwo odtworzyć.
Do kluczyków wrócimy w kolejnych odcinkach, a dzisiaj do rzeczy: zachęcam do oglądania naszego Mikrusa MR1-1529, tak zwanego „Mikrusa z Legionowa”.